sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 2 "Wojskowe zakupy, super impra i decyzja''



           Wstałam dzisiaj później, bo mała się dopiero obudziła. Poszłam do kuchni, zrobiłam jej kaszkę i wróciłam z butelką w ręce. Ładnie zjadła i poszłyśmy na dół zrobić śniadanie. Kiedy już skończyłam, wzięłam małą na ręce i poszłyśmy do Moni.
- Ciotka, złaś z łóżka!!!
-Dzień dobry! Cóż za miłe powitanie.
-No, się wie. We? zajmij się małą, a ja idę obudzić Anuś.
-Ok.
Nie mogłam się oprzeć, by nie zrobić jej jakiegoś kawału. Więc wzięłam kubek, nalałam wody i poszłam do jej pokoju. Jak słodko śpi.
-Aaaaa!
-Witaj słoneczko ty moje! Zapraszam na śniadanie.
-Ja ci zaraz dam słoneczko!
-Yyy... Mówiłam już, że kawa stygnie?
-A co mnie tam… Chodźmy na śniadanie!
Kiedy weszłyśmy do kuchni, Beniuś malowała ciocię masłem.
-Muszę wam co? powiedzieć. Wczoraj, gdy już poszłyście, trener zaproponował mi dołączenie do kadry? A co wy o tym myślicie?
-Wiesz, to super, ale co z małą?
-Pojechałaby wtedy ze mną.
-No a kto by się nią zajmował?
-Mogę którąś z was zabrać. Ale nie wiem czy obie też.
-Wiesz co ja ci powiem? Zgódź się. Taka szansa jest jak jedna miliarda.
-Moni ma rację. Zgódź się.
-Ok. Ale to nie koniec z rewelacjami. Zaprosiłam dziewczyny z kadry na popołudnie do nas.
-Super.
-No.
-Ja bym poszła z małą do sklepu zrobić ‘’wojskowe zakupy’’, a potem byśmy je zgarnęły i przyszły tu.
-No ok. To my trochę posprzątamy, co nie?
-Jasne.
Skończyłyśmy śniadanie i poszłyśmy do siebie. Przebrałam małą i siebie, a około 11 wyszłyśmy na zakupy.
-Dzień dobry.
-O, dzień dobry kochanie. A co to za słodkie dziecko?
-A to jest moja córeczka Berenika. Mogłaby pani się nią zająć chwilkę, a ja bym zrobiła zakupy?
-Jasne. Daj mi ją tu.
Poszłam, więc w półki. Włożyłam do koszyka wszystko, co miałam kupić. Gdy podeszłam do kasy, mała zaczęła wyciągać do mnie rączki, więc wzięłam ją na ręce.
-Znowu widzę wojskowe zakupy.
-No tak. Mamy dzisiaj gości. Ile płacę?
-52,70zł.
-Proszę. Dziękuję za opiekę nad małą.
-Ależ nie ma za co. To jest takie cudowne dziecko.
-Do widzenia.
-Do widzenia. Wpadaj częściej z małą.
-Będę pamiętać.- i wyszłyśmy ze sklepu. Po jakiś 10 minutach byłyśmy już koło ośrodka. Przywitałam się z ochraniarzem, który od razu nas wpuścił. Weszłam do hotelu, gdzie na czekała na mnie Kasia.
-Hej!
-Cześć!
-Co tam?
-Nic. Idziemy?
-Moment, dziewczyny zaraz przyjdą.
-Ok.
Poczekałyśmy na nie razem przed hotelem.
-Hej! Chodźcie, idziemy do mnie.
-Hej! Dobra.
-Ej Sylwia! A długo się do ciebie idzie?
-Z pół godziny. A co?
-Bo musimy wrócić przed północą.
-Coś mi się wydaje, że tak szybko nie wrócicie. Dziewczyny pewnie już coś wykombinowały.
-No to wrócimy przed 5, żeby trener nas nie zauważył.
-Zapraszam do naszego apartamentu. xD
-Dzięki.
-Hej.
-Hej laski! To co robimy?
-Dziewczyny rozgośćcie się w salonie. Pójdę przebrać małą.
-Ok. Nie martw się niczym.
-Przy tych dwóch jest się czym martwić.
-Ej! Ale to prawda.
-Anuś mam prośbę. Zrób kaszkę chrześnicy.
-Już robię.
Poszłam na górę na kilka minut. Przebrałam małą i siebie, a potem wróciłyśmy do salonu. Dziewczyny śmiały się jak nie wiem co, ale nie to mnie zadziwiło. Stolik aż uginał się od alkoholu.
-Mnie tu nie było dwie godziny, a wy wyjęłyście już połowę zapasów – dziewczyny z kadry aż się zachysły.
-To jest połowa na was trzy?
-Nie wszystko. Pięć dni przed naszym wyjazdem ma przyjechać część dziewczyn ode mnie z zespołu. Ale widzę, że Anuś z Moni mają kasę, by potem dokupić.
-No oczywiście. A co ty myślałaś?
-Nie, nic. Dobra, co wymyśliłyście?
-Zaraz zobaczysz – dzwonek do drzwi – o już są! Hej, wchodźcie. Dziewczyny, Syś to moi kumple z klasy. Mario, Szaber i Chrzest. Chłopaki to Syś, Moni i dziewczyny z kadry siatkówki. No to co, zaczynamy imprezę?
-Jasne. Tylko pójdę do małej, bo się chyba obudziła.
Poszłam do pokoju. Nie myliłam się. Wzięłam ją na ręce, chwile uspokoiłam i zeszłyśmy na dół.
-O chłopaki! A to moja chrześnica – Berenika.
-Jaka słodka.
-No wiem, przecież to moja córka. Mała idziesz poznać ciocie?
-Ta.
Oddałam ją Gosi, a sama podeszłam do chłopaków. Zaczęłam z nimi rozmawiać, co chcą teraz robić. Oni także mnie oto wypytali, ale także o Berenikę. Opowiedzieliśmy sobie też trochę o sobie, a potem poszłam do dziewczyn i do małej. Okazało się, że mała była atrakcją imprezy. Było już późno, więc poszłam zrobić małej kaszkę. Wróciłam do salonu, wzięłam małą na ręce i powiedziałam Moni, żeby przyniosła butelkę na górę. Po 5 minutach mała już jadła. Kiedy usnęła, poczekałam jeszcze kilka minut, by się zaspała i wróciłam na dół. Oj, ja nie wiem jak będą to jutro przechodzić, ale wiem jedno. Główka będzie boooleć. Dochodziła 1, więc coś trzeba było zrobić z towarzystwem. Gosia, Kasia, Nata i Ania były jeszcze wstanie normalnie chodzić, więc pokładliśmy wszystkich w salonie i wolnym pokoju, a Anuś u siebie. Moni poszła spać już wcześniej. Ja z dziewczynami poszłam do mnie. Rzuciłyśmy się na łóżko i od razu zasnęłyśmy. Obudził mnie płacz małej. Wzięłam ją na ręce, uspokoiłam chwile i wzięłam telefon do ręki, by zobaczyć godzinę. O kurde, 4:40!
-Dziewczyny wstawajcie! Jest za 20 piąta!
-Która??? Wstajemy, GO, GO, trener wstanie za pół godziny.
-Idę obudzić dziewczyny, a wy macie tu na chwile małą.
Wzięłam swój gwizdek i poszłam do pokoju, a potem do salonu.
-Wstawać, wstawać macie niecałe 20 minut, by dotrzeć do ośrodka.
Kiedy to usłyszały od razu się ruszyły. Poszłam do kuchni wstawić wodę i pobiegłam po małą i jej butelkę do siebie.
-Dzięki, że przyszłyście i teraz za opiekę nad Beniuś.
-Nie ma za co. Przyjdźcie do nas dzisiaj.
-Zobaczę, czy ściągnę je z łóżek.
-Dobra, to my spadamy. Do dzisiaj.
-Do dzisiaj.
I wybiegły. Zrobiłam kaszkę Beniuś, którą zjadła. Około 9 obudziłam dziewczyny i chłopaków. Zrobiliśmy śniadanie, zjedliśmy je i pożegnaliśmy chłopaków, bo musieli dzisiaj być jeszcze w pracy. Posprzątałyśmy po imprezie i już było przed dwunastą, więc zaczęłam robić obiad. Zrobiłam zupę pomidorową, a na drugie ryba po szwedzku z ryżem i sałatką z kapusty. Zjadłyśmy, a dziewczyny posprzątały. Ja poszłam przebrać małą i spakować torbę. W pewnej chwili zadzwonił  mój telefon. <<Mamuś :* dzwoni>>. Odebrałam.
-Cześć Mamuś!
-Hej słonce! Co tam porabiacie?
-A przebrałam małą, bo idziemy zaraz z dziewczynami do koleżanek. A co u ciebie mamo się dzieje?
-U mnie nic ciekawego, wracam z pracy, właśnie jestem w parku.
-Mamo, mam do ciebie pytanie, ale najpierw usiądź.
-No siedzę. Co to za pytanie?
-Dostałam propozycję od trenera polskiej kadry siatkówki, grałam kiedyś u nich. Chce mnie u siebie na igrzyskach. Mogę wziąć małą i kogoś do opieki nad nią, ale nie wiem, czy przyjąć propozycję. Co o tym myślisz?
-Ja chcę dla ciebie jak najlepiej. Jeśli chcesz jechać, to jedź. Nic ani nikt cię nie zatrzymuje. Spełniaj swoje marzenia.
-Dzięki mamuś! Zawsze mogę na ciebie liczyć.
-Mam pytanie. Te koleżanki to kadra, tak?
-No tak. Mamuś ja już kończę, bo mała jest głodna.
-Ucałuj i uściskaj ją mocno babci. Pa, pa słońce.
-Pa mamuś.
Nie chciałam już dłużej siedzieć w domu, więc zawołałam dziewczyny i wyszłyśmy. Po pół godzinie byliśmy już pod ośrodkiem. Przywitałam się z ochroniarzem i weszłyśmy do środka. Tam czekały na nas Kasia z Gosią i Natą. Przywitałyśmy się i poszłyśmy na świetlicę, gdzie była reszta dziewczyn. Siedziały ze swoimi znajomymi – butelkami wody. Na stole stały słodycze i różne napoje. Miałyśmy oglądać filmy.
-Kasia zaprowadziłabyś mnie do trenera?
-Jasne, chodź.
Zeszłyśmy dwa piętra niżej do pokoju nr 103. Zapukałam.
-Proszę.
-Dzień dobry.
-A dzień dobry Sylwio. Co cię do mnie sprowadza?
-No bo ja się zdecydowałam. Chcę tu trenować.
-Tak? No to witaj w zespole Sylwio!
-Mam jedno pytanie. Czy gdybym pojechała na igrzyska, mogłabym zabrać obie przyjaciółki?
-Oczywiście. Nie ma żadnego problemu.
-Dziękuje! A kiedy miałabym się stawić, jak wyjadę do domu?
-Powiedzmy dwa dni.
-Dobrze. Jeszcze raz dziękuje.
-Do zobaczenia jutro o 10 na siłowni, a potem o 15 na hali.
-Będę. Do widzenia.
I wyszłam. Poszłam z powrotem do dziewczyn do świetlicy.

1 komentarz: