środa, 27 czerwca 2012

Rozdział 3 "Spotkanie, siłownia i hala"



            Weszłam i zobaczyłam, że do dziewczyn dołączyło kilku siatkarzy, którzy przyjechali na swoje zgrupowanie. Jednak największą atrakcją była Berenika, która chodziła od jednego wujka do drugiego.
-Hej! Jestem Sylwia, ale mówcie mi Syś.
-Hej! Ja jestem Piotrek, to Grucha, Szampon, a to Igła.
-Miło mi, ale możecie już mi oddać córkę-
-Córkę???
-No córkę. Beniuś, chodź do mamy.
-A tak właściwie, to dlaczego tu jesteś?
-A będę robić konkurencje Kasi, Nacie i Asi. A bo co?
-To będziemy się często widywać.
-Chyba niezbyt ja mieszkam tymczasowo jakieś 30 minut od ośrodka.
-A to szkoda.
-No wielka, ale za dwa tygodnie będę mieszkać tutaj.
-Oo, czyli jest i skierka nadziei?
-Nie iskierka, a ognisko.
I tak zaczęliśmy oglądać film. Wybraliśmy komedie, aby mała się nie bała. Po jakiś trzech filmach Bienia była zmęczona, więc zaczęłyśmy się zbierać do domu. Pożegnałyśmy się ze wszystkimi i poszłyśmy. Kiedy weszłyśmy do środka mała zaczęła płakać, ale ja już nie miałam siły, więc dziewczyny się nią zajęły, a ja poszłam do pokoju. Rzuciłam torbę obok łóżka, wzięłam piżamę i poszłam wziąć prysznic. Gdy wróciłam, Moni siedziała obok łóżeczka małej, która już spała. Podziękowałam jej za pomoc, a gdy wyszła, rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. Obudził mnie płacz małej. Wzięłam ją na ręce i spojrzałam na zegarek. Było kilka minut po siódmej. Zeszłyśmy razem na dół do kuchni, gdzie siedziały już dziewczyny.
-Dobry śpiochu.
-Hej! Czemu mnie nie obudziłyście?
-Chciałyśmy, żebyś się wyspała. Masz tu śniadanie.
-Dzięki zaraz zjem, tylko zrobię kaszkę.
-Ja zrobię, a ty jedz, bo się jeszcze spóźnisz. Przy okazji, bierzesz małą ze sobą?
-Może popołudniu, a teraz by została z wami, co?
-Dobra, dobra nie pytaj się i tak byśmy zostały.
-Dzięki. To ja idę się szykować. - Poszłam na górę, zapakowałam strój z butami do torby i  przebrałam się w normalne ciuchy. Spojrzałam na zegarek. Było przed 9, więc zeszłam na dół i pożegnałam się z dziewczynami oraz Bereniką, bo już musiałam wychodzić. Kiedy byłam w połowie drogi, usłyszałam, że ktoś biegnie w moją stronę. Obróciłam się i zobaczyłam siatkarzy.
-No co tak słabo, tempo, tempo!
-Hej Syśka! Może  sama się przebiegniesz 10 km, co?
-Hej chłopaki! Ale ja mam dziś siłownię, więc nie mam jak.
-No i co. Załatwimy ci u trenera kilka kółeczek.
-Tak, tak Krzysiu. Dobra już was nie zatrzymuje. Bieg. Papa.
-Ja ci dam papa!
-Aaaa- ratunku!
-Dobra, dobra, tylko nie krzycz. I odbiegli, a ja poszłam sobie spokojnie. Gdy doszłam była 9:30, więc szybko poszłam do pokoju Kasi.
-Hej!
-Hej, wchodź! Łazienka wolna, idź się przebrać.
-Dzięki - powiedziałam. Po pięciu minutach byłam już gotowa do treningu. - Idziemy już?
-Jasne.
-Hej dziewczyny!
-Hej Syś, hej Kasiu!
Zaczęłam się rozciągać, tak jak reszta dziewczyn. Gdy przyszedł trener, poszłam na bieżnię. Przebiegłam 5km i podeszłam do sztangi. Mój rekord to 108 kg, więc zaczęłam od 80 kg. Trener się zdziwił, ale dla mnie łatwizna. Po dwóch godzina trener ogłosił koniec treningu. Porozciągałam się jeszcze trochę i poszłam z Kasią do pokoju. Przebrałam się, pożegnałam i wybiegłam, bo o 1 miałam być w domu. Po 15 minutach biegu byłam już w domu.
-Hej!
-Hej! Obiad masz na stole.
-Dzięki. Dacie mi tu małą?
-No niestety nie. Mała śpi, ale zaraz powinna się obudzić.
-Dziękuje, że nią zajęłyście. Nie wiem co bym was zrobiła.
-Ej! Byłyśmy, jesteśmy i zawsze będziemy trzymać się razem.
-Wiem, ale co by było…
-Stop! Zaraz się wszystkie rozmażemy.
-Idę na górę! Dziękuje za obiad.
-Nie ma za co.
Gdy weszłam do pokoju, zauważyłam, że Beniuś nie śpi, tylko bawi się swoimi zabawkami, ale kiedy mnie zauważyła, zaczęła się uśmiechać i wyciągać rączki. Wzięłam ją na ręce i położyłam się na łóżku. Zaczęłam się bawić moją twarzą, włosami, ale najbardziej spodobał się wisiorek od jej ojca, który nie wiedział nic o jej istnieniu. Wyjechał za granicę, by móc trenować w dobrym klubie siatkarskim. Nie zdziwię się, jeśli mała będzie mieć coś później wspólnego ze sportem. Bawiłyśmy się tak jeszcze trochę, gdy zadzwonił alarm w telefonie oznaczający, że czas się szykować. Wzięłam świeży strój i włożyłam go do torby. Poszłam jeszcze na dół po butelkę z wodą dla małej, i gdy wróciłam, dałam jej się napić. Kiedy skończyła, zawołałam Anuś.
-Anuś, ja już idę. Wy też się zbierajcie. Cześć kochanie.
-Zaraz wychodzimy. Nie martw się, dojdziemy tam do was.
-Dzięki, pa.
-Pa. – I wyszłam. Byłam już w środku hotelu, gdy ktoś na mnie wpadł.
-Ej, uważaj jak chodzisz.
-Przepraszam. Michał jestem, ale mów mi Misiek.
-Sylwia, ale mów Syś. Sorry, spieszę się.
-Dobra, nie zatrzymuje, do zobaczenia.
-Do zobaczenia – i pobiegłam do Kasi. Zapukałam.
-Hej, wchodź.
-Dzięki.
-Wiesz Igła się mnie o ciebie pytał, co mu zrobiłaś?
-Ja. Nic. Po prostu spotkaliśmy się dzisiaj rano w lesie. Dobra jestem gotowa, idziemy?
-Tak.
-Cześć wszystkim, znowu :D.
-Hej Syś, znowu :D.
-Dobra, zbiórka. Dzisiaj niespodzianka, gracie z chłopakami. Sylwia prowadzisz rozgrzewkę. Zaczynamy od 40 kółek.
-Ok.
-A gdzie jest Berenika? – zapytała się Nata.
-Dziewczyny się jeszcze szykowały jak wychodziłam.
-Nie gadać. Sylwia plus 5 kółek.
*W tym samym czasie*
-Chłopaki zagracie dziś z dziewczynami. A teraz rozgrzewka. 50 kółek.
-Trenerze gramy dziewczyny na chłopaków czy mieszane drużyny.
-Drużyny mieszane. A teraz Mariusz 20 pompek.
-Ale…
-Kolejne dwadzieścia. Coś jeszcze masz do dodania? – Pokiwał przecząco głową. – No ja myślę.
*U dziewczyn*
-30 pompek i kończymy.
-Dobra.
-Trenerze?
-Tak?
-Możemy już grać?
-Jeszcze chwilę, chłopcy zaraz przyjdą.
-Dobrze.
-To co robimy?
-Udajemy, że ćwiczy.
-Siema dziewczyny.
-No hej.
-Dobra, wybieramy składy. U chłopaków Piotrek, u nas Sylwia.
-Tak jest trenerze.
-Panie przodem.
-Kasia.
-Piotrek.
-Igła.
-Misiek.
-Szampon.
-Seba.
-Gosia.
-Paweł.
-Maryś.
-Daniel.
-Aniuś.
-Ania.
-Smerfetka.
-Iza.
-Lena.
-Karola.
-Agata.
-Bąku.
-Łukasz.
-Paulina.
-Nata.
-No dobra. Reszta będzie sędziami i komentatorami.
-A teraz wybierzcie kapitanów i pierwsze szóstki. – Na kapitana wybrano u nas mnie, a u Piotrka był Misiek. Nasza pierwsza szóstka to Gosia, Kasia, Nata, ja, Igła, Szampon i Łukasz. W drużynie przeciwnej byli Piotrek, Misiek, Paweł, Grucha, Ania, Iza i Paulina.
-Witamy wszystkich.
-Hej!
-No już myślałam, że nie przyjdziecie. Chłopaki to Anuś i Moni. A to moje oczko w głowie Berenika.
-Łał, jaka ładna dziewczynka.
-Po mamie.
-No i po tacie trochę też. Uśmiech, oczka, włosy.
-A kto jest jej ojcem?

sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 2 "Wojskowe zakupy, super impra i decyzja''



           Wstałam dzisiaj później, bo mała się dopiero obudziła. Poszłam do kuchni, zrobiłam jej kaszkę i wróciłam z butelką w ręce. Ładnie zjadła i poszłyśmy na dół zrobić śniadanie. Kiedy już skończyłam, wzięłam małą na ręce i poszłyśmy do Moni.
- Ciotka, złaś z łóżka!!!
-Dzień dobry! Cóż za miłe powitanie.
-No, się wie. We? zajmij się małą, a ja idę obudzić Anuś.
-Ok.
Nie mogłam się oprzeć, by nie zrobić jej jakiegoś kawału. Więc wzięłam kubek, nalałam wody i poszłam do jej pokoju. Jak słodko śpi.
-Aaaaa!
-Witaj słoneczko ty moje! Zapraszam na śniadanie.
-Ja ci zaraz dam słoneczko!
-Yyy... Mówiłam już, że kawa stygnie?
-A co mnie tam… Chodźmy na śniadanie!
Kiedy weszłyśmy do kuchni, Beniuś malowała ciocię masłem.
-Muszę wam co? powiedzieć. Wczoraj, gdy już poszłyście, trener zaproponował mi dołączenie do kadry? A co wy o tym myślicie?
-Wiesz, to super, ale co z małą?
-Pojechałaby wtedy ze mną.
-No a kto by się nią zajmował?
-Mogę którąś z was zabrać. Ale nie wiem czy obie też.
-Wiesz co ja ci powiem? Zgódź się. Taka szansa jest jak jedna miliarda.
-Moni ma rację. Zgódź się.
-Ok. Ale to nie koniec z rewelacjami. Zaprosiłam dziewczyny z kadry na popołudnie do nas.
-Super.
-No.
-Ja bym poszła z małą do sklepu zrobić ‘’wojskowe zakupy’’, a potem byśmy je zgarnęły i przyszły tu.
-No ok. To my trochę posprzątamy, co nie?
-Jasne.
Skończyłyśmy śniadanie i poszłyśmy do siebie. Przebrałam małą i siebie, a około 11 wyszłyśmy na zakupy.
-Dzień dobry.
-O, dzień dobry kochanie. A co to za słodkie dziecko?
-A to jest moja córeczka Berenika. Mogłaby pani się nią zająć chwilkę, a ja bym zrobiła zakupy?
-Jasne. Daj mi ją tu.
Poszłam, więc w półki. Włożyłam do koszyka wszystko, co miałam kupić. Gdy podeszłam do kasy, mała zaczęła wyciągać do mnie rączki, więc wzięłam ją na ręce.
-Znowu widzę wojskowe zakupy.
-No tak. Mamy dzisiaj gości. Ile płacę?
-52,70zł.
-Proszę. Dziękuję za opiekę nad małą.
-Ależ nie ma za co. To jest takie cudowne dziecko.
-Do widzenia.
-Do widzenia. Wpadaj częściej z małą.
-Będę pamiętać.- i wyszłyśmy ze sklepu. Po jakiś 10 minutach byłyśmy już koło ośrodka. Przywitałam się z ochraniarzem, który od razu nas wpuścił. Weszłam do hotelu, gdzie na czekała na mnie Kasia.
-Hej!
-Cześć!
-Co tam?
-Nic. Idziemy?
-Moment, dziewczyny zaraz przyjdą.
-Ok.
Poczekałyśmy na nie razem przed hotelem.
-Hej! Chodźcie, idziemy do mnie.
-Hej! Dobra.
-Ej Sylwia! A długo się do ciebie idzie?
-Z pół godziny. A co?
-Bo musimy wrócić przed północą.
-Coś mi się wydaje, że tak szybko nie wrócicie. Dziewczyny pewnie już coś wykombinowały.
-No to wrócimy przed 5, żeby trener nas nie zauważył.
-Zapraszam do naszego apartamentu. xD
-Dzięki.
-Hej.
-Hej laski! To co robimy?
-Dziewczyny rozgośćcie się w salonie. Pójdę przebrać małą.
-Ok. Nie martw się niczym.
-Przy tych dwóch jest się czym martwić.
-Ej! Ale to prawda.
-Anuś mam prośbę. Zrób kaszkę chrześnicy.
-Już robię.
Poszłam na górę na kilka minut. Przebrałam małą i siebie, a potem wróciłyśmy do salonu. Dziewczyny śmiały się jak nie wiem co, ale nie to mnie zadziwiło. Stolik aż uginał się od alkoholu.
-Mnie tu nie było dwie godziny, a wy wyjęłyście już połowę zapasów – dziewczyny z kadry aż się zachysły.
-To jest połowa na was trzy?
-Nie wszystko. Pięć dni przed naszym wyjazdem ma przyjechać część dziewczyn ode mnie z zespołu. Ale widzę, że Anuś z Moni mają kasę, by potem dokupić.
-No oczywiście. A co ty myślałaś?
-Nie, nic. Dobra, co wymyśliłyście?
-Zaraz zobaczysz – dzwonek do drzwi – o już są! Hej, wchodźcie. Dziewczyny, Syś to moi kumple z klasy. Mario, Szaber i Chrzest. Chłopaki to Syś, Moni i dziewczyny z kadry siatkówki. No to co, zaczynamy imprezę?
-Jasne. Tylko pójdę do małej, bo się chyba obudziła.
Poszłam do pokoju. Nie myliłam się. Wzięłam ją na ręce, chwile uspokoiłam i zeszłyśmy na dół.
-O chłopaki! A to moja chrześnica – Berenika.
-Jaka słodka.
-No wiem, przecież to moja córka. Mała idziesz poznać ciocie?
-Ta.
Oddałam ją Gosi, a sama podeszłam do chłopaków. Zaczęłam z nimi rozmawiać, co chcą teraz robić. Oni także mnie oto wypytali, ale także o Berenikę. Opowiedzieliśmy sobie też trochę o sobie, a potem poszłam do dziewczyn i do małej. Okazało się, że mała była atrakcją imprezy. Było już późno, więc poszłam zrobić małej kaszkę. Wróciłam do salonu, wzięłam małą na ręce i powiedziałam Moni, żeby przyniosła butelkę na górę. Po 5 minutach mała już jadła. Kiedy usnęła, poczekałam jeszcze kilka minut, by się zaspała i wróciłam na dół. Oj, ja nie wiem jak będą to jutro przechodzić, ale wiem jedno. Główka będzie boooleć. Dochodziła 1, więc coś trzeba było zrobić z towarzystwem. Gosia, Kasia, Nata i Ania były jeszcze wstanie normalnie chodzić, więc pokładliśmy wszystkich w salonie i wolnym pokoju, a Anuś u siebie. Moni poszła spać już wcześniej. Ja z dziewczynami poszłam do mnie. Rzuciłyśmy się na łóżko i od razu zasnęłyśmy. Obudził mnie płacz małej. Wzięłam ją na ręce, uspokoiłam chwile i wzięłam telefon do ręki, by zobaczyć godzinę. O kurde, 4:40!
-Dziewczyny wstawajcie! Jest za 20 piąta!
-Która??? Wstajemy, GO, GO, trener wstanie za pół godziny.
-Idę obudzić dziewczyny, a wy macie tu na chwile małą.
Wzięłam swój gwizdek i poszłam do pokoju, a potem do salonu.
-Wstawać, wstawać macie niecałe 20 minut, by dotrzeć do ośrodka.
Kiedy to usłyszały od razu się ruszyły. Poszłam do kuchni wstawić wodę i pobiegłam po małą i jej butelkę do siebie.
-Dzięki, że przyszłyście i teraz za opiekę nad Beniuś.
-Nie ma za co. Przyjdźcie do nas dzisiaj.
-Zobaczę, czy ściągnę je z łóżek.
-Dobra, to my spadamy. Do dzisiaj.
-Do dzisiaj.
I wybiegły. Zrobiłam kaszkę Beniuś, którą zjadła. Około 9 obudziłam dziewczyny i chłopaków. Zrobiliśmy śniadanie, zjedliśmy je i pożegnaliśmy chłopaków, bo musieli dzisiaj być jeszcze w pracy. Posprzątałyśmy po imprezie i już było przed dwunastą, więc zaczęłam robić obiad. Zrobiłam zupę pomidorową, a na drugie ryba po szwedzku z ryżem i sałatką z kapusty. Zjadłyśmy, a dziewczyny posprzątały. Ja poszłam przebrać małą i spakować torbę. W pewnej chwili zadzwonił  mój telefon. <<Mamuś :* dzwoni>>. Odebrałam.
-Cześć Mamuś!
-Hej słonce! Co tam porabiacie?
-A przebrałam małą, bo idziemy zaraz z dziewczynami do koleżanek. A co u ciebie mamo się dzieje?
-U mnie nic ciekawego, wracam z pracy, właśnie jestem w parku.
-Mamo, mam do ciebie pytanie, ale najpierw usiądź.
-No siedzę. Co to za pytanie?
-Dostałam propozycję od trenera polskiej kadry siatkówki, grałam kiedyś u nich. Chce mnie u siebie na igrzyskach. Mogę wziąć małą i kogoś do opieki nad nią, ale nie wiem, czy przyjąć propozycję. Co o tym myślisz?
-Ja chcę dla ciebie jak najlepiej. Jeśli chcesz jechać, to jedź. Nic ani nikt cię nie zatrzymuje. Spełniaj swoje marzenia.
-Dzięki mamuś! Zawsze mogę na ciebie liczyć.
-Mam pytanie. Te koleżanki to kadra, tak?
-No tak. Mamuś ja już kończę, bo mała jest głodna.
-Ucałuj i uściskaj ją mocno babci. Pa, pa słońce.
-Pa mamuś.
Nie chciałam już dłużej siedzieć w domu, więc zawołałam dziewczyny i wyszłyśmy. Po pół godzinie byliśmy już pod ośrodkiem. Przywitałam się z ochroniarzem i weszłyśmy do środka. Tam czekały na nas Kasia z Gosią i Natą. Przywitałyśmy się i poszłyśmy na świetlicę, gdzie była reszta dziewczyn. Siedziały ze swoimi znajomymi – butelkami wody. Na stole stały słodycze i różne napoje. Miałyśmy oglądać filmy.
-Kasia zaprowadziłabyś mnie do trenera?
-Jasne, chodź.
Zeszłyśmy dwa piętra niżej do pokoju nr 103. Zapukałam.
-Proszę.
-Dzień dobry.
-A dzień dobry Sylwio. Co cię do mnie sprowadza?
-No bo ja się zdecydowałam. Chcę tu trenować.
-Tak? No to witaj w zespole Sylwio!
-Mam jedno pytanie. Czy gdybym pojechała na igrzyska, mogłabym zabrać obie przyjaciółki?
-Oczywiście. Nie ma żadnego problemu.
-Dziękuje! A kiedy miałabym się stawić, jak wyjadę do domu?
-Powiedzmy dwa dni.
-Dobrze. Jeszcze raz dziękuje.
-Do zobaczenia jutro o 10 na siłowni, a potem o 15 na hali.
-Będę. Do widzenia.
I wyszłam. Poszłam z powrotem do dziewczyn do świetlicy.