czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział 4 ''Mecz, "Ale dlaczego", niewygodne pytanie i pomoc''


            -Dobra, koniec rozmów. Zaczynamy!
Podziękowałam trenerowi w myślach i poszłam zagrywać. Zaserwowałam w sam narożnik. 1:0 dla nas. Serwuje ponownie na Piotrka, ale piłka ucieka mu i 2:0. teraz piłka poszła na Izę. Niedokładnie, ale jednak Pawłowi udało się wystawić do Ani, ale Igła obronił. Łukasz wystawił do mnie i piękny atak w 9 metr. Trzeci punkt dla  nas. Przy stanie 9:0 byłam zmęczona serwowaniem z wyskoku, więc zaserwowałam flotem na Anię, która dobrze przyjęła, piłka przez Pawła do Miśka, ale zablokował go Łukasz. Dopiero przy 13 punktach dla nas, oni zdobyli swój pierwszy. Jednak nie zdążyli uratować seta i wygraliśmy do 11. w drugim secie było trudniej. Weszła Agata, Lena, Maryś i Smerfetka. U Miśka weszli Seba, Daniel, Bąku i Karola. Jednak i tym razem wygraliśmy teraz do 20. Trzeci set padł łupem Miśka i reszty do 22. Czwarty set był najbardziej wyrównany ze wszystkich. Przy stanie 27:26 dla nas stało się coś strasznego. Nata po ataku źle wylądowała i zwijała się z bólu. Wszyscy się zbiegli. Niestety, był tylko fizjoterapeuta, więc podbiegła Monia.
-Odsuńcie się!
-Aaał!!! Bolii!! Monika, co mi jest?
-Nie ma na co czekać. Dzwonimy po karetkę.
-Co?!
-Natalia, nie bój się, Monia wie co robi.
Po kilku minutach karetka była już na miejscu.
-Trzymaj się!
-Dzięki - i odjechali.
-No to koniec na dzisiaj. Sylwio przyjdź do mnie jak się przebierzesz.
-Dobrze.
-Chodźcie, idziemy do pokoi.
-Anuś, idziesz już czy zaczekasz na mnie?
-Zaczekam na holu.
-Kasia chodź. Nic tu po nas.
-Ale dlaczego ona? Czemu to nie mogłam być ja?
-Widocznie tak musiało być. Tak jej nie pomożemy. Chodź, pójdziemy się przebrać, a potem pomyślimy.
-Ale... Ok.
-Anuś, chodź z nami na górę. A daj mi Beniuś.
-Yhy - i poszłyśmy we trzy do pokoju Kasi. Pierwsza do łazienki weszłam ja, a potem Kasia.
-Ej Kasia, chodź pójdziesz z nami.
-Chętnie bym poszła, ale trener się nie zgodzi.
-Skąd wiesz? Spytam się jego, czy możesz z nami iść, ok.?
-Dobra.
-Anuś zostań u Kasi. Ja pójdę z małą do trenera - i wyszłam. Zapukałam i weszłam.
-Trener chciał mnie widzieć.
-Tak Sylwio. Chciałem dać ci grafik. Chciałem jeszcze powiedzie, że nie musisz biegać z nami po lesie.
-Dobrze.
-A jak tam dziewczyny?
-Z Kasią jest źle. Obwinia się oto, co stało się Natalii. I chciałam właśnie trenera zapytać, czy mogłaby u mnie nocować? Jutro by przyszła razem ze mną.
-Dobrze. Ale powiedz jej, żeby się nie martwiła. Wszystko będzie dobrze.
-Dziękuje bardzo. Dobranoc trenerze.
-Dobranoc Sylwio - wróciłam do pokoju Kasi.
-Dobra spakuj się. Będziesz dziś nocować u nas.
-Dzięki.
-Mam pytanie.
-No?
-Wiesz gdzie jest tu szpital? Pojechałybyśmy do Natalii.
-Wiem. Chodźmy teraz!
-Nie. Teraz to my idziemy najpierw do nas, zjemy kolację i dopiero pójdziemy.
-No ok.
Poczekałyśmy chwilę na Kasię, by mogła się spakować, a gdy skończyła, wyszłyśmy z terenu ośrodka. Gdy byłyśmy już w domu, pokazałam Kasi pokój, a ona mi podziękowała.
-Syś, daj Berenikę i weź prysznic.
-Ej, aż tak ode mnie śmierdzi?
-Nie, nie. Po prostu chce się zająć małą, mogę?
-Jasne. Kochanie teraz pójdziesz do cioci Kasi, a mama pójdzie się umyć. Kasia, jak coś to zawołaj Anetę.
-Dobra, idź. Ciocia nie zrobi krzywdy, co Beniuś?
I poszłam do siebie po czyste ciuchy. Kiedy pod prysznic i odkręciłam wodę, zapomniałam na chwile o całym świecie. Kiedy wyszłam spod prysznica, wytarłam się, ubrałam i poszłam do pokoju. Nasłuchiwałam, czy mała nie płacze, ale nic nie było słychać, więc zeszłam na dół do kuchni. Kiedy zaczynałam robić kolacje, do kuchni weszła Anuś.
-Hej, chciałam cię przeprosić, że nie spytałam się ciebie o to, czy Kasia może do nas przyjść.
-Nie gniewam się. Przecież widziałam w jakim była stanie.
-A właśnie, jak się teraz czuje?
-Siedzi i bawi się z Beniuś, więc nie ma czasu, by o wszystkim myśleć. Pomóc ci kolacji?
-Tak. Mogłabyś pokroić pomidory i resztę warzyw?
-Zapiekanka będzie?
-No tak. Dobra, zabierajmy się za robotę, bo jeszcze musimy jechać dzisiaj do szpitala.
Kiedy wszystko pokroiłyśmy, wszystkie składniki nałożyłyśmy do naczynia żaroodpornego i włożyłyśmy do piekarnika. Nie zauważyłam nawet, kiedy Kasia z małą zeszła do kuchni.
-Co tak ładnie pachnie?
-Zapiekanka warzywna. A ty co, masz już dość?
-Nie. Poczułyśmy na górze, że coś ładnie pachnie to zeszłyśmy. Mała jest taka cudowna jak mamusia.
-No na pewno tego nie ma po ojcu.
-Syś, wiem, że nie powinnam pytać, ale kto jest ojcem Beni?
-Ale obiecaj, że zachowasz to dla siebie.
-Obiecuję.
-Dobra. Berenika to jest siatkarskie dziecko. Ja jak i jej ojciec gramy w siatkówkę. On wyjechał za granicę, by móc się rozwijać. Nie wie nic o małej. I chcę by tak zostało. Nie mamy ze sobą kontaktu. Jeśli bym go spotkała, to być może powiem mu, że ma córkę. Ale teraz nie chce już o tym rozmawiać. Smakowała zapiekanka?
-O tak. Była pyszna.
-Dobra, to zbieramy się do szpitala. Anuś idziesz z nami/
-Nie idźcie same.
-Jak chcesz. Kasia, weź coś na ręce i wychodzimy.
-Jasne.
-Ej, Syś! Zostaw małą lepiej ze mną. W szpitalu jest pełno zarazków. Jeszcze się rozchoruje.
-A nie jesteś zmęczona?
-Trochę, ale zaopiekuję się chrześnicą.
-Dobra. Kasia, schodź już!
-Idę.
-No to my wychodzimy. Będziemy gdzieś przed 10.
-Ok.
I wyszłyśmy. Okazało się, że od nas do szpitala jest jakieś 10 min drogi. Przed wejściem zadzwoniłam do Moni, gdzie są.
-Hej Monia! Co z Natą?
-Hej dziewczyny! Nata ma złamany w dwóch miejscach staw skokowy.
-O matko! Ile będzie musiała pauzować?
-Minimum półtora miesiąca, a potem jeszcze rehabilitacja.
-Czyli dopiero na sezon ligowy?
-Niestety.
-Czemu ona? Dlaczego to nie mogłam być ja?
-Kasia uspokój się. Musimy być twarde dla Naty. Możemy do niej wejść?
-Tak.
-Hej. Jak się czujesz?
-Hej. Dobrze. Dostaję środki przeciwbólowe, więc nie jest tak źle.
-A ile będziesz w szpitalu?
-Jakieś dwa dni na obserwacji. Ale nie rozmawiajmy o mnie, Syś, co u ciebie?
-Dobrze. Kasia śpi dzisiaj u nas. Zaopiekowała się dziś małą. Powiem ci, że będzie dobrą matką, ale to tajemnica, ciii…
-Ej, ja tu jestem.
-Dobra, my cię nie będziemy zamęczać, pójdziemy już.
-Ale przyjdziecie jutro do mnie?
-Jasne. Cześć.
-Pa, pa.
I wyszłyśmy z Sali. Monika była zmęczona już dzisiejszym dniem, tak jak zresztą wszyscy.
-Monia zbieraj swoje rzeczy, wracasz z nami.
-Ok.
Ubrałyśmy się w bluzy i wyszłyśmy na dwór. Kiedy byłyśmy w domu, Monia zrobiła się nagle blada jak ściana.
-Monia, dobrze się czujesz?
Nie zdążyła powiedzieć, bo upadła.

2 komentarze:

  1. Zapraszam na nowy rozdział u siebie ;)
    Najlepiej by było jakbyś dodała moj nr gg do swoich kontaktów (44146552), bo tak to nie jestem pewna czy dochodzą moje powiadomienia ;)

    Twoje opowiadanie dopiero zaczęłam czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy będzie nowy .? ;)
    Czekam i czekam ;/

    OdpowiedzUsuń